Mamy dwa rodzaje atrakcyjności. Pierwszy to zewnętrzny, czyli obiektywnie bardzo atrakcyjny facet bądź kobieta.
Atrakcyjny jak Najman
Drugi to wewnętrzne poczucie bycia atrakcyjnym cieleśnie, bądź z charakteru czy ogólnego stylu bycia. Jest to subiektywne odczucie, nie mające nic wspólnego ze stanem faktycznym. Można być bezzębnym garbusem i czuć się jak książę? Można. Samoocena, jak sama nazwa wskazuje, to ocena siebie której dokonujesz Ty sam. Jedni oceniają się bardzo surowo porównując do idoli, a inni czynią z siebie idola.
Tak naprawdę mało jest takich bardzo brzydkich ludzi – zdecydowana większość to średniacy. Gdy zawyżoną samoocenę ma Quasimodo, staje się to obleśne i niesmaczne – ale gdy średniak zaczyna szanować i lubić siebie, efekt jest niesamowity. Po pierwsze przestaje się garbić, śmiało wypina klatkę piersiową, unosi delikatnie głowę do góry. Po drugie zmienia mu się mowa ciała, chód, gestykulacja, głos… przyjemnie się patrzy na taką osobę. Jedna część nas widzi że to brzydal, druga odczuwa pewną harmonię i pozytywną energię. Czuć że to osoba, której tak łatwo nie zrobimy w bambuko – i nawet nie próbujemy. Fajnie to wszystko się prezentuje, zwłaszcza na tle przeciętnego średniaka, który żyje w lękach, kompleksach i męczy się życiem z samym sobą. Brzydzi się swojego ciała, bo nie jest jak promowane w mediach ideały. Nienawidzi własnej osobowości, bo nie jest taka jak sławnych aktorów czy celebrytów. Męczy się życiem, , smuci każdym dniem, to tak naprawdę kaźń. Współczuję takim ludziom, bo sam plus minus taki jestem. Są zakładnikami swych ograniczających przekonań o życiu i samym sobie. Wróg nie jest tak naprawdę na zewnątrz, a wewnątrz. To przekonania, reakcje emocjonalne, czyli podświadomość, której działanie bardzo dokładnie opisałem w książce „Stosunkowo dobry”.
Moc jaką daje prostactwo
Np. Taki Marcin Najman. Dla mnie kurwa, bo Salecie przeleciał kobietę, a był to jego przyjaciel. Co do spazmów w ramionach mężatek jestem liberalny (muszę, żeby się nie potępić ostatecznie), ale kobieta przyjaciela, znajomego czy nawet sąsiada jest ŚWIĘTA. Cały kraj się z niego śmieje, a on sobie nic z tego nie robi. Można go nie lubić, ale ta cecha budzi moje pożądanie. Bo ja bym nie wytrzymał fali takiego hejtu, a on się z tego śmieje. Moc zamknięta w prostactwie.
Pamiętam jak chodziłem z blond Myszką, o której Państwu nie raz i nie dwa pisałem. Była absolutnie atrakcyjna – miała nie tylko idealne ciało, ale i specyficzną, dla mnie bardzo piękną urodę. Nie miała dwóch zębów z przodu, co mnie jeszcze mocniej podniecało – mówiła że wypadły, ale podejrzewam że chłopak jej wybił, bo po jakimś czasie także miałem na to ochotę. Gdy wzięła kredyt i je wstawiła, wykopsała mnie ze swojego łona i życia, no ale jestem przyzwyczajony. Była pieprzonym ideałem; była, ponieważ papieroski, drinki i stresy zrobiły swoje. No cóż, trudno wymagać od odrzuconego kochanka, by załamywał nad tym faktem ręce.
Myszka przytyła i spuchła…
Na pulpicie mam jej aktualne zdjęcie. Zamazane, ale fałdki tłuszczu widać wyraźnie, buzia też jakby spuchnięta… A taka szczupła była, takie piękne ciało miała, tak cudownie było w nim wesoło figlować… i gdy tak na nią patrzę, jestem na rozdrożu uczuć. Z jednej strony jej współczuję; całe życie faceci koło niej skakali, podlizywali się, pomagali. Wyrosła w atmosferze podziwu, który zapewniała jej atakcyjność, innego życia nie znała. Tak po ludzku wczuwając się w jej sytuację, współczuję, czuję litość, żal. Z drugiej, tej egoistycznej, czuję triumf – ja się wybiłem, trochę mi się w życiu powiodło, nie chwaląc się mogę przebierać w kobietach (no, tu trochę przesadzam, jak zwykle), a ona nie ma już wielkich szans na dobrą partię. Ale czy jako brutalnie oszukiwany, zdradzony i odrzucony samiec nie mam prawa do tych odwetowych myśli? mam! Ale jeśli mam prawo, nie muszę z niego korzystać. Współczuję, ale ręki nie podam bo odgryzie – nie ze złej, kurewskiej natury, ale z nawyku.
Teraz ją kocham, chociaż jest brzydka i gruba, ponieważ wczuwając się w jej sytuację poczułem jej dramat; okrucieństwo i bezwględność życia. Całe życie miała usłane różami, faceci polowali chociaż na jej jeden, nieśmiały uśmiech, dający im nadzieję na konsumpcję jej osoby i ciała. A ona z tego korzystała, co uważała za normalne, bo innego życia nie znała. I gdy jej ciało zbrzydło i zwiędło, wszystkie bonusy od życia zostały jej gwałtownie zabrane. Jak można się cieszyć z takiego dramatu? Nie uczyła się, nie zdobywała wiedzy, znajomości i stanowisk, ponieważ wierzyła że to co było jej rozkoszną codziennością, będzie trwało wiecznie. Wszyscy pomagali, wyręczali, podawali na złotej tacy. Stała się ofiarą swojej atrakcyjności która dużo jej dała, ale znacznie więcej odebrała. Jak mogę się cieszyć z upadku tego aniołka? Nie umiem. Czeka ją nauka nowego życia, jak inwalidę po amputacji rąk czy nóg; życia w którym nikt nie podaje ręki, nogi ani penisa – nie ma wiedzy, wykształcenia, dorobku, znajomości, nie ma nic. Trzeba zaczynać od początku, a zdrowie już siada. Jak można zaczynać w wieku prawie czterdziestu lat, będąc obciążonym nawykami palenia, picia i jedzenia śmieciowego żarcia? Dawniej sobie wyobrażałem że będę triumfował. Teraz czuję jedynie wstyd i zażenowanie.
Biedak który wykorzystał swoje pięć minut
Jeśli używamy 10 stopniowej skali atrakcyjności, to ja byłem co najwyżej trójką z minusem, a ona ósemką z plusem, może nawet dziewiątką. Nie miałem studiów, pracowałem za siedem stów w bibliotece wojskowej, nie chodziłem do fryzjera, ponieważ skąpiłem na czym się dało. Miałem też zwiększającą się stale nadwagę (rzuciłem palenie rok wcześniej). Kobiety nie zwracały na mnie uwagi, bo prawdę mówiąc byłem nudnym biedakiem bez żadnych perspektyw, a złośliwi dodadzą że nic się od tej pory nie zmieniło.
Jakim więc cudem byłem w tej pięknej dziewczynie tyle razy, a znacznie przystojniejsi faceci mogli tylko do niej mrugać oczkiem na ulicy? Ano dlatego, że ona nie miała poczucia bycia atrakcyjną. Wiedzę o sobie czerpała z zewnętrznych oznak pożądania, które były bezustannie jej przekazywane. Na podnieceniu i wiernopoddańczych reakcjach mężczyzn, budowała swoją wizję samej siebie – i wtedy by na mnie nawet nie spojrzała. Ale przystojny, bogaty chłopak (do którego zresztą wróciła, bo tak najczęściej bywa), brutalnie ją potraktował, zdradził i zostawił. Możliwe że wybił jej też dwa zęby przednie, co tylko wzbudziło w niej miłość do niego. Bije? Znaczy że kocha. Ja nie biłem, tylko pieprzyłem ile mogłem i opowiadałem o magii, ezoteryce, marzeniach o zmianie świata; frajer.
To nie mogło trwać wiecznie…
Te zdarzenie stworzyło w niej przekonanie, że jest głupkowatym pasztetem. Uwierzyła, jak na naiwną blondynkę przystało. I w ten magiczny czas (oraz cipkę i nie tylko) wbiłem się ja, Państwa uniżony sługa, dawniej trójka, teraz odchudzona i finansowa znacznie mocniejsza piątka z plusem.
Oczywiście sugestia jej chłopaka (obniżenie samooceny) nie mogła utrzymać się wiecznie – ciągle ją ktoś podrywał, dawał prezenty i komplementował (chciał przelecieć), czyli dawał pozytywne sugestie walczące z tą negatywną. To lubiła. Tymczasem ja ją tylko rżnąłem, opowiadałem o Bogu, podświadomości, magii i życiu w jaskini, by oddać się duchowym kontemplacjom – czego nie rozumiała. Ona rozumiała życie jako zabawę, miłe doznania i przyjemności, poczucie komfortu, a wszystko co nie orbitowało wokół tych tematów, było dziwne i nienormalne. Co więcej, nie inwestowałem w nią pieniędzy. Nie dlatego że nie chciałem, ale dlatego że nie miałem. Gdybym miał, kupowałbym jej wszystko. Pan Bóg stworzył mnie biednym, czego nie mogłem mu wiele lat wybaczyć. Ale teraz rozumiem, że co by mi wtedy nie dać, przepuściłbym na dziewczyny i ciastka.
Afirmacje działają
A dlaczego ja, trójka na szynach – zamiast brać się za starą, garbatą i zezowatą (czyli w mojej lidze), podbiłem do takiej piękności? Ponieważ w tamtym czasie stosowałem afirmacje, czyli przekonywałem swoją sferę emocjonalną (podświadomość), że jestem wartościowym facetem. No i zadziałało, chociaż na krótki czas – ale ten czas wystarczył by poznać tę kobietę, pójść z nią do łóżka i wzbudzić w niej poczucie bliskości. Później było z górki.
Ktoś powie że to szczęście, a ktoś inny że sztuka wykorzystania okazji, swoich pięciu minut. Każdy ma takie szanse w swoim życiu, ale brak mu śmiałości żeby z nich skorzystać. Jeśli nie masz śmiałości, warto ją w sobie wzbudzić, wzmocnić. Dlatego warto popracować nad swoją samooceną – zmienić ją chociażby afirmacjami (są też inne sposoby). Samoocena to ocena samego siebie – i trzeba ją zmieniać na coraz wyższą.
Fobie i lęki warto zmieniać
To jak z fobiami, lękami. Miliony ludzi boi się wyjść na ulicę, oczekuje zagrożenia i ataku. Boją się rozmawiać z innymi, komplementować dziewczyny – terapie psychologiczne usuwają te blokady, które niszczą nam życie. A jak ktoś boi się pająków? Wysokości? Przestrzeni? Tak się nie da żyć, więc zmienia się te uczucia na temat pająków, wysokości i przestrzeni. Twoje uczucie na temat samego siebie, to tak naprawdę to samo, co uczucia na temat pająków, wysokości i przestrzeni. Jeśli Cię krępuje i blokuje, trzeba je zmienić. Trzeba zrobić z Ciebie człowieka, co nie boi się żyć, doświadczać odrzuceń i złych emocji innych ludzi. Szkoda tego krótkiego czasu życia, na ciągłe lęki i strachy, koszmary zrodzone w naszej wyobraźni, wyhodowane na rzeżusze bajań autorytetów, rodziców i mediów.
I właśnie to jest piękne, a nie rojenia o miliardach dolarów na koncie. Kontrola samego siebie, władza nad swoimi reakcjami emocjonalnymi. Tego pożądam, o tym śnię w trakcie bezsennych nocy. Wszystko inne jest huja warte.
www.braciasamcy.pl zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!
——————–
Setki moich felietonów KLIK
Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK. Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl
No ona w ogóle cię nie obchodzi, tylko ciągle o niej piszesz i trzymasz zdjęcie na pulpicie. Jeden mały romansik, a pisania na sto felietonów. A to wszystko z totalnej obojętności. Tak, wierzę ci na słowo.
Kazik też się w niej bujał ; )
Laska miała dużo wyższy od Ciebie naturalny poziom SMV, stąd problem. Ty pracując nad sobą podbudowałeś swoje SMV do poziomu powiedzmy ona -2 (choć zakładając brak zębów, to raczej mistrzostwo świata z tej laski nie było). Ciężko walcząc, tłumacząc sobie różne rzeczy, spinając się z zazdrości o nią, walczyłeś o utrzymanie czegoś co koleś z SMV powiedzmy tego Nejmana (choć nie wiem kto to jest) dostałby to wszystko na tacy i za darmo, łącznie z pozwoleniem na pierdzenie w czasie obiadu i wsadzaniem jej dużego palca u nogi do ust w czasie seksu. O tym piszę i myślę od jakiegoś czasu, czy warto tak walczyć o coś, co inni (często mocno ograniczeni, ale atrakcyjni dla natury z powodu możliwości rozrodczych) dostają za darmo. Czemu chcesz przebywać w towarzystwie pięknych kobiet? Czemu dają nam poczucie przyjemności, aury, spokoju? Proste – ludzie z wysokim SMV to szansa dla natury na szybkie rozmnażanie. Chcesz mieć dziecko z garbatą, zezowatą, niską i grubą studentką politologii czy z długonogą brunetką, która jest kosmetyczką? Odpowiedzcie sobie na to pytanie sami. Dlatego ja to pieprzę. Straciłem pół życia na kopanie się z koniem a teraz zamierzam odcinać kupony
Historia nam pokaże mylność równości płci i oddania władzy kobietom, bo tak jest własnie na zachodzie (a obroń się przed oskarżeniem gwałtu i niech ci przyznadzą dzieci)
Kobiety 99% czasu nie mają zdolności do tego by być tak zajebistymi, mądrymi, wyjątkowymi, jakimi się opisują, stawiając swoje racje wyżej niż nasze.
Krolestwem kobiet jest spoleczenstwo.
Krolestwem mezczyzn jest swiat.
Dalismy kobietom swiat i jego zasady, czy nauki, matematykę, ale to zazwyczaj jest dla nich zbyt skomplikowane, więc staraja sie to naginać do nauk społecznych. Posyłki dla głupców.
Mezczyzni zbudowali swiat, a kobiety go niszczą, wlasnie dzieki takiej logice jak ukazana jest na filmiku.
https://www.youtube.com/watch?v=Qhm7-LEBznk
Spoleczenstwa gdzie kobiety rzadzily stopniowo upadaly (np rzym). To samo bedzie na zachdozie jesli ktos sie tu nie ocknie. Kilka naukowcow kobiet z chin czy indii nie zmieni tego faktu, poniewaz to sa wyjatki.
Mozemy nalozyc na to warstwe tapety, przypudrowac, przycukrowac, ale nie ukryje to prawdy. Moze dopoki ktos zaslepiony jest seksem, mlody i niedoswiadczony. Naiwnych sieja i siac beda, ale kobiety potrafia niszczyc brakiem logiki czyli tak naprawde konstruktywnego zachowania, wyciagania wnioskow i pojscia do przodu – wiec w jaki sposob moga umiec poprawnie budowac zwiazki? Nie moga, wiec do zwiazkow wybieraja usluznych, ktorzy sa slepi kim są.
Jak ktos chce taki byc to tylko jego wybor.
piszmy Chuj przez „CH”
Asia ssij kutasia.
A przepraszam. CHuja.
W życiu piękne są tylko chwileeeee….
Brawa dla Marka naleza sie za ostatni plodny w artykuly czas. Pojawiaja sie czesto dobrej jakosci, oby tak dalej! Gratulacje.
A tu cos o rozwodach i o tym jak to paniom jest mniej wygodnie i czesciej sa wiecznie nieszczesliwe w malzenstwie niz panowie.
http://www.pap.pl/palio/html.run?_Instance=cms_www.pap.pl&_PageID=1&s=infopakiet&dz=nauka&idNewsComp=&filename=&idnews=227657&data=&status=biezace&_CheckSum=811724271
Jest pewien tragizm w tym determinowanym biologicznie, ewolucyjnie, zachowaniu kobiet ale też w jakims stopniu nas, facetow. Dobrze jest znać te mechanizmy i odkłamywać te nonsensy o „romantycznej bajkowej miłości do grobowej deski” i na tym polu Marek jest baaaardzo zasłużony. Ta walka płci, egostyczne krwiożercze wyszarpywanie sobie wygodnej pozycji w zwiazku, zdrady, oszustwa, maski, zakłamanie, okrucieństwo i nieustanny ból, który wynika z tego, że naszym postępowaniem kieruje zwierzęcy strach zamiast miłości. Paradygmat walki o zasoby, deptania innych, wyrywania sobie ścierwa zębami, nienawiść, strach, rozpacz i ból kojony narkotykami (z których chyba najgorszy jest alkohol) Tymczasem jesteśmy majestatycznymi, nieskończenie pięknymi, boskimi istotami tylko, póki co na niskim poziomie rozwoju i nie widzimy ani siebie ani świata takimi jacy jesteśmy i jaki jest świat w istocie czyli miłością, pięknem i harmonią. All we need is love.
o jej co ja paczam?:
„Np. Taki Marcin Najman. Dla mnie kurwa, bo Salecie przeleciał kobietę, a był to jego przyjaciel.”
Marek, życzyć każdemu takiego Najmana-przyjaciela. Wyciągnął takiemu Salecie kurwę z domu.Czy aby kilka miesięcy temu nie pisałeś w takim właśnie tonie?
Podbijam.
Z jednej strony niezły cios, bo zarówno przyjaciel, jak i żona okazali się – i tu można sobie wstawić swoją ulubioną bluzgę – a z drugiej strony ulga, że w ogóle to wyszło i można się od tego odciąć. O ile się potrafi, naturalnie.
PS. Dziękuję i gratuluję, Marku. Świetne artykuły.
Fajnie piszesz. Niestety ze smutkiem zaczynam stwierdzać, że jest mi to coraz bliższe. Staję na rozdrożu. Chciałbym związku ale zasadniczo wiem jak to wszystko wygląda. Obserwuję, doświadczenie, komentarze przyjaciół robią swoje. Do tego dodajmy fakt, że mnóstwo kobit i mężczyzn (nadal trochę więcej mężczyzn) zdradza. Pomijam drobiazg wychowywania cudzych dzieci bez świadomości faktu (10%-15%, kobiety strasznie się obruszają, gdy wspominam, że testy powinny być obowiązkiem każdego). Jaki ma to sens? Nie lepiej płacić za przyjemność bez złudzeń? Nie lepiej poznawać chętne do zabaw stawiając jasno sprawę? Zagubiłem się ale w zasadzie rzeczywistość jest bezlitosna i wygląda na to, że bolesna dla mnie. Szczególnie bolesna, że nie radzę sobie jakoś specjalnie z kobietami.
Po tym co piszesz wygląda, że artykuł powyżej jest dokładnie dla Ciebie. Przestań myśleć o tym jak było, słuchać komentarzy przyjaciół, zastanawiać się nad zdradami (zdradzają w większości laski zaniedbywane przez faceta czyli takie, które są, mówiąc ładnie, niedojebane przez własnego faceta) i co najważniejsze, myśleć że nie radzisz sobie z kobietami. Nie zgadzam się często z tym co Marek pisze o kobietach, bo jest to generalizowanie. Owszem, są pewne mechanizmy wspólne dla wszystkich kobiet, mechanizmy oparte na ich biologii, które u jednych lasek są bardzo eksponowane w ich umyśle, u innych mniej. Jedno jest w tym wszystkim pewne – one chcą należeć do nas i powinieneś to wykorzystać dla własnego dobra, i satysfakcji. Jesteśmy jako faceci łowcami. Dziś niestety ze stępionym instynktem, zdezorientowani przez feministyczny chaos informacyjny, media tępiące cechy męskie w kulturze – cechy naturalnie wynikające z testosteronu . Ale wiesz co? Jebać to. Jeżeli wejdziesz w głąb siebie i zrozumiesz, że możesz wszystko, to będziesz mógł wszystko:) I weź się za działanie. Masz brzuch? Zrzuć go (bieganie też pomoże Ci w dochodzeniu do siebie – dopamina da Ci kopa w mózg i poczujesz rozpierającą Cię siłę). Masz brzydkie zęby? Wylecz. Ubierasz się w łachy? Kup sobie nowe ciuchy, najlepiej z delikatnymi cechami militarnymi. I najważniejsze – uświadom sobie, że związki nie są na zawsze i nie ma co nad tym płakać. Ten czas, kiedy kultura promowała długodystansowość się skończył. Ale jeżeli będziesz miał przemyślany dystans do laski z którą zaczynasz związek, jeżeli będziesz umiał ją kochać jednocześnie doskonale i na zimno grając (dla waszego wspólnego dobra) nią to wszystko się uda, i ew. dziecko będzie Twoje;) Wszystko co mogę Ci napisać sam odbieram na gorąco, bo parę dni temu się rozstałem (z dużej mierze z mojej winy, ale i tak jestem wkurwiony na nią). Boli. Ale jednocześnie jest to zajebisty napęd do działania bo PRZYSZŁOŚĆ:) Tak że obudź się i głowa do góry – wybzykamy je wszystkie, a niektóre nawet weźmiemy w niewolę:)
propagujesz promowanie głupoty kobiet, a jeśli są tak głupie i chcą „należeć” to powinny skonczyc krzyczec o niezaleznosci. jak baba zdradza to jest lafiryndą, a nie winny jest jej aktualny facet. bo przed zdradą mogła
– popracowac nad relacją, sobą, a nie tylko oczekiwać (oczekiwac od kobiety dzisiaj co mozna tak konkretnie?)
– odejsc w momencie gdy jej źle i nie widzi szans, ale gdy nie ma innej galęzi na horyzoncie
niestety kobiety tak nie postępują, bo sie boją i z własnej wygodny i egoizmu zdradzają, zmieniajłą gałęzie, oraz zawsze maja wytłumaczenie : winny mezczyzna
promowanie czegos takiego pwoinno skutkowac ubezwłasnowolnieniem tych nieodpowiedzialnych istot bez jakiekolwiek inicjatywy
Jesli kobiety chca byc takie wolne i niezalezne, to powinnismy tez zmienic bieg swiata i uswiadomamiac kim jest kobieta oraz czym sie kieruje, zeby nie bylo tylu zalaman i zeby przy rozstaniach co najwyzej machnac ręką – kolejna taka sama jak wszystkie
Mój Boże, naprawdę mam problem z Twoim nickiem !
Bo jak czytam to co czytam, to od razu przed moimi oczami staje mi starsza ode mnie moja kuzynka Bożena, której pleców szorowanie w wannie, lata temu, w obecności kuzynki Bożeny, proponowała mi inna starsza ode mnie moja kuzynka…
A ja na prawdę nie jestem cyganem…. 😉
Tak się zastanawiam czy tylko kobiety zmieniają gałęzie…? Faktem jest że większość zdecydowana pozwów jest składana przez kobiety i patrząc na ilość samotnych kobiet po rozwodzie szukających nowego partnera przeczy temu przechodzeniu z gałęzi na gałąź. Wg mnie każda płeć ma swoje strategie. Tak jestem red pill aware ale mama odmienne strategie i zachowania i jak słusznie zarzucamy kobietom pewne zachowania to w nas jest tez wiele zachowań wynikających z naszych strategii a które się nie podobają kobietom. Zdrady pewnie się zdarzają proporcjonalnie po równo u każdej płci mimo że większość nawet anonimowych ankiet mówi o różnicy 10-20 procent wiecej zdrad po stronie mężczyzn ale wydaje mi się to przekłamaniem z poziomu podświadomego tj kobiety częściowo nawet anonimowe się nie przyznają (wyparcie)
Bardzo dobrze napisane. Generalnie chodzi o to, zeby sie nie spinac takimi rzeczami. Kobiety potrzebują bardziej partnera, niz facet partnerki. Niestety, lub stety zwiazek z kobieta nie jest odpowiedzią ani rozwiązaniem. Zgadzam sie z Markiem, wszystko kreci sie wokół wysokiej samooceny.
Bardzo dobry artykuł Marek. No i trafna pointa.