Dlaczego ciągle trafiam na zdziry?

Chyba każdy z nas zadał sobie pytanie, dlaczego spotyka osoby które go zawodzą i źle traktują. Pytanie można rozszerzyć – dlaczego z dużej grupy osób, tylko Ty dostałeś pięścią w twarz? Dlaczego agresor wybrał właśnie Ciebie? Dlaczego chcesz się odchudzić, nabrać mięśni, nauczyć nowego języka – i reagujesz niechęcią wobec własnych pragnień?

Poczucie winy to nienawiść do siebie

Skomplikowaną odpowiedź można odchudzić do trzech słów – bo się nienawidzisz. Poczucie winy, to pragnienie ukarania siebie. Taką właśnie informację przekazujesz otoczeniu za pomocą mowy ciała, zapachu i mimiki, nawet o tym nie wiedząc.

­

Każdy z nas – mówię o ludziach wychowanych w Polsce, ma w sobie poczucie winy. Jeden większe, drugi mniejsze, ale wyłączając psychopatów ma je każdy. Większość ludzi sobie go nie uświadamia, ale ono jest w człowieku i aktywnie działa. W jaki sposób?

­
1. Pojawiająca się znikąd depresja, niechęć do życia, rozpacz, frustracja, gniewne myśli gdzie po raz tysięczny tego dnia, odtwarzamy scenę ranienia nas w dalekiej przeszłości.

­
2. Wybieranie znajomych i kobiet tak, by dali nam ostro popalić. Unikamy jak diabeł święconej wody ludzi uczciwych i dobrych dla nas.

­
3. Choroby, urazy, wypadki, okazjonalne pobicie czy kradzież.

­
4. Jak praca, to zawsze taka gdzie kłótnie i niesnaski, a i płacić nie chcą.

­
5. Jak się raz zdarzy coś fajnego, to ciężkie kłopoty już czekają za rogiem.

 

Biedni biednieją, bogaci się bogacą

Ludzie widzą tylko to, co mają w głowie. Dekarz widzi dachy, erotoman kobiety, marzyciel niebo. Człowiek wesoły widzi radosne zdarzenia, smutny nieszczęśliwe, strachliwy zagrożenia wszędzie na niego czychające, a mający szczypiące go i kąsające poczucie winy – bezustannie odczuwa że źle coś zrobił, ale jest to niejasne, trudne do zidentyfikowania odczucie. Ludzie widzą tylko i wyłącznie to, co mają w swojej głowie (czyli podświadomości). A mają w głowie to, co wstawili im tam rodzice, autorytety i telewizja – co się nazywa wychowaniem i socjalizacją. Dlatego właśnie biedni biednieją, a bogaci się bogacą. Każdy w tej samej rzeczywistości, widzi i odczuwa coś zupełnie innego – tylko to, co już w sobie ma. „Jak na dole (podświadomość), tak na górze (świadomość)”.

­
Ludzie kierują się nawykami – jeśli idziesz na boks, zapasy, uczysz jeździć autem, to po powtórzeniu tysiące razy danych ruchów, zapamiętujesz je i one automatycznie się uruchamiają bez udziału świadomości. Prowadzisz auto myśląc o czymś, a ciało niemal same prowadzi – uaktywniasz się jedynie w chwili zagrożenia, np. ktoś przed Tobą gwałtownie hamuje. To potęga nawyku, automatyzmu. Najpierw coś powtarzamy, a później tworzy się automatycznie działający poza świadomością mechanizm. Właśnie w ten sposób nauczyliśmy się chodzić, jeździć na rowerze, korzystać ze sztućców przy posiłku – najpierw nauka, później automatyzacja.

Szczęście i smutek to nawyki

Tak samo uczymy się odczuwać określone emocje. Bokser wychodząc do walki, uczy się odczuwać agresję by mieć więcej siły, motywacji, być odporniejszym na ból. Kibol idący do walki, dopinguje się gniewem – matka biorąca dziecko na dłonie, wyzwala delikatną jak puch wrażliwość, by nie skrzywdzić drobnego ciałka. Im częściej powtórzymy dany zestaw emocji, tym silniejszy się on staje i częściej uruchamia. Dlatego wzbudzający w sobie agresję bokser, po skończeniu kariery ma problemy z prawem – kariera zniknęła, a nawyk gniewu pozostał i się uaktywnia, prowokując awantury czy bicie żony. Każdy stan emocjonalny, można wyćwiczyć powtarzaniem – szczęście i nieszczęście, to także nawyk i nic więcej.

I teraz najważniejsza sprawa, o której z jakichś względów nie pisze wielu autorów, zajmujących się męską tematyką. Niestety, pisząc o podrywaniu, technikach na pewność siebie i wielu innych elementach damsko – męskiej gry, zapominają o najważniejszym. Unikają tej tematyki jak ognia, z racji społecznego tabu, jakim jest religia w naszym kraju – a to jest kluczowa dla nas sprawa.

Dlaczego nic Ci się nie udaje?

Podrywanie, szybkie auta i dobre imprezy interesują nas tylko z jednego powodu – dają nam poczucie przyjemności, którego pożądamy. Tymczasem poczucie winy to trucizna, która niszczy człowieka na wiele sposobów; i ma to do siebie, że nie dostrzegamy jej w działaniu, czyli nie kojarzymy nieprzyjemności i cierpień z poczuciem winy. Coś nas boli, ale zrzucamy to na brak kratki na brzuchu, ładnej dziewczyny, awansu w pracy. Próbujemy zracjonalizować coś, czego nie rozumiemy – ale to nie może przynieść nam ulgi. Jeśli masz raka skóry, drapanie się po niej Cię nie wyleczy.

­
W Polsce istnieje siła, która perfekcyjnie opanowała „instalowanie” w ludzkich głowach (podświadomości) nawyku odczuwania poczucia winy. Jest to program, który sam nigdy nie zniknie, sam się zasila naszą uwagą, jest autonomiczny, oraz działa i zwiększa z czasem moc swego oddziaływania na człowieka. Ta siła to kościół katolicki – potężna korporacja religijna, która od dzieciństwa tworzy w człowieku NAWYK czucia się winnym. Jest to niezwykle perfekcyjna technika, używająca elementów hipnozy i wiedzy o podświadomości.

Poczucie winy, niewidzialny łańcuch

W szkole tworzą nam nawyk pisania, czytania – w kościele powstaje silny nawyk czucia się winnym za śmierć Jezusa na krzyżu, oraz za grzech pierworodny. Wprawdzie niby Jezus odkupił nasze grzechy brutalną, bestialską śmiercią… ale winni mu jesteśmy za to wdzięczność. Komu ją przekażemy, skoro Jezus zaciekle milczy? Oczywiście kościołowi, który rzekomo reprezentuje Jezusa na ziemi. W ten sposób powstała wielka potęga, która decydowała o losach całych państw. Ludzie ogarnięci poczuciem winy płacą organizacji (chrzty, śluby, pogrzeby, w podatkach na olbrzymie kwoty dawane przez państwo klerowi), oraz często głosują za ich nakazami – partie dobrze wiedzą, że poparcie kościoła to miliony głosów i władza. Dogadują się więc, co załatwią kościołowi po wygranych wyborach za poparcie. A kościół wcale nie jest nasz, ale jest instytucją obcego państwa – Watykanu.

­
W kościele mamy krzyż – symbol cierpienia. Dlaczego na symbol religii głoszącej dobrą nowinę, wybrano narzędzie tortur? Dlaczego w świątyni są sami święci (zdaniem organizacji, Bóg milczy), którzy cierpieli dla wiary? To bardzo proste, abyś czuł się winny że nie cierpisz. Zobacz – zdawają się szeptać wykrzywione w nieludzkiej męce twarze świętych – zobacz jak cierpimy, dzięki czemu jesteśmy bliżej Boga. No a Ty cierpisz jak oni? Na szczęście nie. Dlatego też jesteś nisko w tej cierpiętniczej hierarchii, co u wielu ludzi budzi jeszcze większe poczucie winy.

Lubię Jezusa

Masz się też czuć winny za seks – w końcu Matka Boska urodziła Jezusa bez seksu, co oznacza że Bóg uznał, iż seks jest skalany, ohydny i grzeszny. Gdyby Bóg lubił seks, Jezus urodziłby się z seksu – ale urodził się bez niego. Prosta historia, ale ma dalekosiężne skutki dla psychiki człowieka.
Te wszystkie historie, oraz obrazek zwłok mężczyzny na krzyżu plus święci męczennicy konający w imię swojej korporacji religijnej, bardzo mocno i głęboko „wchodzą” w człowieka. Takie programowanie nawyków poczucia winy, trwa latami, dlatego są to bardzo potężne nawyki emocjonalne, które kierują człowieka w stronę przeważnie samych nieszczęść życiowych. Gorliwie wierzący w przyniesioną na ostrzach niemieckich mieczy pustynną wiarę, w efekcie doświadcza potężnych, negatywnych odczuć – na chwilę one znikają, gdy bierze udział w rytuałach kościelnych, np. mszy czy spowiedzi i przyjęciu komunii. Ale już chwilę później, potężny nawyk obwiniania się wraca.

­
I podkreślam – nie chodzi mi o Jezusa. Mógł istnieć, nowy testament ma wiele ciekawej ezoterycznej wiedzy, ale co ma wspólnego żyjący dwa tysiące lat temu mędrzec, z wmawianiem milionom dzieci poczucia winy? Co tydzień trzeba klękać, by wyznawać swoją grzeszność i winę: „moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina”, oraz „Panie, nie jestem godzien, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja” – no cóż, Pan od wieków wymownie milczy, więc dusza uzdrowiona nie jest – czyli jest chora. Myślisz że dlaczego musisz jak małpa powtarzać samokrytykę i bić się w piersi? Czy Bóg potrzebuje co tydzień słuchać, jak ludzie się potępiają za grzechy których nie zrobili? Przecież ja nie zabiłem Jezusa, ani nie maczałem palców w grzechu pierworodnym – za co więc mam się co tydzień kajać? To nie Bóg tego potrzebuje, ale organizacja.

Niewidzialna kontrola mas ludzkich

Czemu mają te destrukcyjne emocje służyć? Człowiek czujący się źle sam ze sobą, to chodząca bomba. Staje się złośliwy, zły, albo fałszywie skromny i przymilny. Poczucie winy to niekończący się ból, swędzenie i drapanie duszy – jak może pomóc człowiekowi być lepszym? Cierpienie człowieka upadla, wyniszcza. To miłość i pochwała buduje, umacnia i tworzy prawdziwą dobroć, a nie katowanie się winą, która jest nam wmówiona i jest nieprawdziwa.

­
Dlaczego więc robią to ludziom? żeby Cię kontrolować, żebyś gdy dorośniesz, czuł się zmuszony służyć organizacji, która Ci ten ból zaszczepiła. Poczucie winy to łańcuch którego nie widać – nie pozwala Ci odejść od tego, kto Ci go założył na szyję.

Tworzą ból i lekarstwo na nie

Poczucie winy instalują Ci chociażby reklamy telewizyjne – masz się czuć gorszy, bo jesteś za gruby czy za chudy. Nie masz ajfona albo nowego auta czy lodówki? Jesteś gorszy! Reklamy i koncerny wzbudzają w Tobie negatywne emocje, byś kupując ich produkt poczuł się lepiej. Podobnie działa małżonka czy dziewczyna, płacząc i narzekając – masz się poczuć winny, że ona źle się czuje, i coś zrobić; ożenić się, kupić ciuchy, cokolwiek czego zechce. A że ciuch szczęścia nie da, kobieta dochodzi do wniosku że nie możesz jej dać szczęścia. Jasne że nie możesz – szczęście to nawyk.

­

Są ludzie którzy ciągle cierpią, zamartwiają się. To nawyk. Jeśli całe życie można się przejmować wszystkim, rozpaczać i cierpieć, można też się cieszyć – trzeba zbudować nawyk cieszenia się drobnostkami. Tylko ciężko jest tego dokonać, jak jest w Tobie nawyk poczucia winy – dopóki nie usuniesz obcej „instalacji”, zapomnij o długotrwałej satysfakcji z życia.

Winny za śmierć Ikara?

Historia o Jezusie może być prawdziwa, a może też nie być. Relacje sprzed dwóch dni potrafią się krańcowo różnić, w zależności od mediów je podających – a co dopiero relacje sprzed dwóch tysięcy lat. Jeśli Jezus faktycznie istniał i go zabito, to ja mu współczuję, podobnie jak miliardom zabitych ludzi na tej planecie przed nim i po nim. Ale nie mam najmniejszego zamiaru czuć się winnym, że zamordowano mądrego człowieka. Czy ktoś czuje się winnym za otrucie Sokratesa? Ja nie. Tłum zawsze nienawidzi mądrych, bo ci wyśmiewają materializm, pychę i durnotę plebsu – i jeśli się da, takich ludzi morduje ze strachu. Grzech pierworodny to jedna z tysięcy religijnych opowieści, które można czytać z ciekawości – ale też nie mam zamiaru czuć się winnym, bo ktoś tak napisał w opowiadaniu.

­
I jeśli kościół by chciał mi to wmówić teraz, nigdy bym w to nie uwierzył. Ale oni nie nawracają ludzi dojrzałych, tylko zaczynają od niemowlaka, kiedy wszystko co mówi dorosły, jest nieodwołalną prawdą.
Kościół to miejsce, gdzie programuje się podświadomość człowieka na poczucie winy. Jest brak zegara, monotonne słowa i śpiewy, które człowieka usypiają. W reklamach telewizyjnych człowiek też odpręża się, przysypia, by umysł świadomy przestał być czujny. Gdy tak się stanie, reklama zawierająca określoną informację przedostaje się do podświadomości. A gdy już tam jest, steruje za pomocą emocji naszym zachowaniem – w przypadku reklamy kupujemy szampon czy proszek do prania określonej firmy, w przypadku religii cierpimy, gdy nie pójdziemy do kościoła, nie wejdziemy we wspólnotę która nas będzie wykorzystywać finansowo, emocjonalnie i przede wszystkim – duchowo.

Wojna o honor i ośmiorniczki

Duchowo dlatego, że podświadomość ochrania nas przed zagrożeniami. Jak się sparzymy ogniem czy „złapie” nas prąd, na sam widok gniazdka czy ognia czujemy lęk. Jeśli wiemy że Bóg zarżnął w mękach i upodleniu własnego syna z „miłości”, podświadomość zamyka się na Boga – bo kto chce konać w męczarniach? Katolicyzm z Boga uczynił sadystę – podobnie uczynił judaizm i islam. Jak widać, techniki używane w religiach są takie same. Historia o ofierze Jezusa za ludzi, może mieć znaczenie symboliczne, metaforyczne. Ale metafory rozumie człowiek dojrzały, a małe dziecko „bierze” do siebie historię taką, jaka jest. A później ta historia w człowieku żyje, i wpływa emocjami na jego życie – w przypadku religii, niezwykle destrukcyjnie.

­
Instytucja państwa też wzbudza w nas poczucie winy – np. gdy nie pójdziemy na wojnę w imię honoru, jesteśmy zdrajcami. Władza uwielbia mieć mięso armatnie, bo na wojnie najlepiej się zarabia. Młodzi romantycy zostają kalekami, a „elita” zajada ośmiorniczki i popija koniakiem na koszt narodu, wygodnie przebywając w innym państwie, skąd zagrzewają do walki w imię Boga, honoru i ojczyzny.

Nie da się uciec od własnych emocji

Człowiek z nieświadomym poczuciem winy, to emocjonalny wrak. Szuka ukojenia w wódce, pracy, chce się odkupić idąc na wojnę, zakładając rodzinę, kupując fabię na kredyt. Szuka wytchnienia, ale z wyjątkiem nielicznych chwil na pewno go nie znajdzie. Został uszkodzony od środka, więc żadna rzecz z zewnątrz mu nie pomoże.

­

­
Praca nad sobą by pozbyć się poczucia winy które wpływa na nasze życie, trwa latami i jest bardzo bolesna. Nie będziesz miał w tej ścieżce żadnego wsparcia wierzącej rodziny – zostaniesz być może przeklęty, albo uznają Cię za opętanego przez diabła. W najlepszym wypadku będą się za Ciebie modlić, by Bóg sprawił, żebyś zrezygnował z własnej woli i żył jak oni chcą. Najlepiej milczeć i nic nie mówić na ten temat – ale gdy człowiek zrozumie co mu zrobiono, ciężko jest udawać że nic się nie stało.

Diabeł dla wątpiących

Sztuka radosnego życia, polega na usunięciu poważnych chorób. Nie leczy się człowieka po postrzale witaminami, tylko trzeba poważnej operacji, możliwe że z usunięciem tego i owego. Dopiero gdy uratujemy życie, można witaminami poprawiać jakość zdrowia.

­

­
Poczucie winy to samo napędzający się program, który raz na jakiś czas się uaktywnia, niszcząc i rujnując Twoje życie. To nie Bóg Ci go zainstalował, ale za Twoje pieniądze zrobili to ludzie, podający się za przedstawicieli Boga. Oprócz poczucia winy, istnieje jeszcze program pomocniczy, a więc straszenie Szatanem i demonami – i gdy się zaczniesz wyrywać z tego diabelskiego systemu, pojawić się może piekielny strach, może nawet odczucia złej, diabelskiej siły. Pochodzi ona jednak tylko z naszej wyobraźni, jest strażnikiem, który ma sprawić byś nie odszedł od korporacji religijnej.

Wewnętrzna okupacja

To genialny system, i ja podziwiam tych, którzy to wymyślili. Nie ma się o co obrażać, tak ta planeta jest urządzona. Gdyby zmuszano nas do pracy na rzecz okupanta, wybuchałyby rewolucje, krwawe bunty – a wróg byłby znany. Religia okupuje nas jednak „od środka” w taki sposób, że nie jesteśmy świadomi że jesteśmy niewolnikami – swoich treserów uważamy za dobrodziejów. Każdy jednak kto sobie zacznie to uświadamiać, ma przeciwko sobie całą rodzinę, otoczenie, poczucie winy że kala własne gniazdo, a na końcu potężne lęki przed Szatanem i wiecznym potępieniem w piekle. Wyrwać się z tego, jak sami widzicie, jest niezwykle trudno. Ale i zysk jest niezwykle hojny. Jak więc działać?

­
1. Uświadomić sobie wyraźnie, że gdyby nie korporacja religijna i jej pracownicy, księża, nie czułbyś tego, co czujesz teraz. To nie Twoje – źle się czujesz, bo Cię poddano „praniu mózgu”. Jeśli wyrzucić z głowy to co Ci tam wsadzili historyjkami w dzieciństwie, poczułbyś się o niebo lepiej, lżej i przyjemniej. Oczywiście zdrowie też by się mocno poprawiło, w końcu stres to nic dobrego nie tylko dla ducha, ale i dla ciała.

­
2. Organizacje religijne, zwłaszcza te największe, nie mają nic wspólnego z Bogiem. Pojawiają się i znikają, a życie jak trwało, tak trwa. Jeśli wierzysz w istnienie siły wyższej, konsultuj się w modlitwie z nią, a nie z ludźmi.

­
3. Jesteś winien rodzicom szacunek i wdzięczność, ale stanie się ich nieszczęśliwym religijnie klonem nie jest wyrazem miłości, a niewolnictwa. Możesz wybrać w jaką wersję Boga chcesz wierzyć, albo wybrać ze wierzyć nie chcesz. Twoja wolna wola. Masz prawo odmówić rodzicom i bliskim, gdy będą Cię namawiać na zniszczenie sobie życia poczuciem winy.

­
4. Zdobycie wiedzy na temat działania podświadomości, by umieć pracować z własnymi emocjami, które nie są nasze; trzeba nauczyć się je zmieniać, usuwać bądź niektóre z nich wzmacniać. Czytaj wszystko co napisali – poszerzaj wiedzę. Zacznij od mojej książki „Stosunkowo dobry”, gdyż napisałem ją w sposób niezwykle prosty, dla kompletnego laika w tych sprawach. Później nlp, psychologia, huna, oraz wszystko co się da o podświadomości.

­
5. Nie licz że samo się coś naprawi. Nie ma takiej opcji. Program (wzorzec) emocjonalny, trzeba z siebie wyrzucić – inaczej będzie nami kierował za pomocą emocji. Jeśli Ty nie zadbasz o swoje emocje, zmanipulują je inni. Na reklamę wydaje się fortunę, bo one działają – dlatego nieświadomy, niemądry człowiek mówi „reklamy na mnie nie działają”. Ja wiem po wielu latach pracy z ludźmi i samym sobą, że działają – nie stać mnie w tym względzie na fałszywą pewność siebie.

 

 

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!

——————–

Setki moich felietonów KLIK

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK.  Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

35 thoughts on “Dlaczego ciągle trafiam na zdziry?

  1. Trafiasz ciągle na zdziry, bo w złych miejscach szukasz. Po świecie chodzi WIELE miłych dziewczyn, ale są mało efektowne i nie robią wokół siebie hałasu, więc ich nie zauważysz. Trzeba by sobie mózg przestawić na inne myślenie i spojrzeć też na boki, a nie tylko na to co widać z przodu (na te neony, co świecą i błyskają i na tym ich rola się kończy), co dla niektórych jest zadaniem nie do wykonania. Poza tym twoje rozmyślania na temat katolicyzmu nie mają wiele wspólnego z REALNĄ NAUKĄ KOŚCIOŁA. Tak się dziwię jak to możliwe, że wg katolicyzmu seks taki zły (co pisałeś minimum tysiąc razy), ale katolicy nie mieli problemu z rozmnażaniem się. Może się tak umartwiali, co? Uważam, że skoro podejmujesz się pisać na ten temat, należałoby się z nim najpierw ZAPOZNAĆ, a ty coś tam sobie uroiłeś, powyrywałeś z kontekstu czyjeś wypowiedzi i tak zwodzisz tych biedaków, którzy cię czytają. Co niektórych odciągasz może od ostatniej deski ratunku, bo się ciebie naczytają i zaczynają wątpić. Widzę w tobie znerwicowanego faceta, który musiał sobie znaleźć jakąś przyczynę swoich nerwów i niepowodzeń i wybrał na ofiarę kościół. A jaki jest powód twoich chorób? Być może masz słaby organizm. Może jesteś zbyt bardzo wrażliwy. Może jesteś lub byłeś niedożywiony. Może w przeszłości miałeś przygody z narkotykami albo alkoholem, które uszkodziły ci mózg. Może miałeś ciężkie dzieciństwo (coś kojarzę, że pisałeś, że jesteś DDA albo DDD albo DDCOŚTAM) i w ogóle nie masz pojęcia jak to jest, gdy się żyje normalnie. A może po prostu siedziałeś zbyt długo w domu, nie chciało ci się iść nawet do kościoła (a zawsze to jakaś relacja towarzyska, człowiek to istota społeczna w końcu), bo przecież tam samo ZUO i teraz już nigdzie nie możesz iść, inaczej mówiąc, za dużo internetów za mało realnego życia. Dla niektórych wyjście do kościoła to praktycznie JEDYNY POWÓD do wyjścia z domu i jedyna możliwość posiadania znajomych (kółko różańcowe, schola, Caritas i jakieś inne grupy). Ale co tam, ty nie wychodzisz to inni też nie muszą, prawda? Lepiej siedzieć w domu i gadać do samego siebie: „kocham siebie” (czyli afirmacja). Sto razy bardziej by ci pomogła śpiewanie w scholi albo obciachowa pielgrzymka niż to gadanie do siebie. Pewnie napiszesz, to co zawsze piszesz osobom, które cię nie wychwalają, czyli zrobisz mi psychoanalizę, z której wyniknie, że mam problemy ze sobą i wszystko ze mną nie tak albo nic nie odpiszesz. W sumie wszystko jedno. Ale powinieneś się zastanowić poważnie nad problemem pt. „JAK TO MOŻLIWE, ŻE KATOLICY SIĘ ROZMNAŻAJĄ SKORO SEKS TO SAMO ZŁO.” I nie obrażaj się tylko pomyśl. Jeśli jest tu moderacja, to pewnie nie udostępnisz mojego komenta (obstawiam pół na pół), ale pomyśl nad nim. Dobranoc.

  2. U mnie niestety przez to wszystko o czym tu mowa,posypalo sie zdrowie, jeszcze w Polsce,kilkanascie lat temu.Ni stad ni zowad – ataki paniki.W dowolnym miejscu.Myslalem,ze wariuje.Kto mial ,to wie o czym mowie.Potem zaczalem powolutku kojarzyc swoje emocje,szkoda,ze wtedy nie interesowalem sie zadnym samorozwojem.Ale moje zycie na pewien czas leglo w gruzach.Na szczescie zaczalem sluchac swoich emocji i podjalem kilka waznych decyzji na zasadzie:” Nie mam juz nic do stracenia”.To mi dalo niezlego kopa do dzialania i mimo nieustajacych atakow paniki-w sklepie,pomieszczeniach zamknietych,a zwlaszcza w srodkach transportu,stwierdzilem,ze tak mocnej destrukcyjnej sile musze przeciwstawic jeszcze wieksza „kontre”.Wpadlem na szalony plan:boje sie jezdzic autobusem,nie przejade nawet kilku przystankow,bo dretwieje mi cialo,dusze sie i uciekam na najblizszym przystanku z niego to w takim razie dosyc pierdolenia.Zostane kierowca takiego pieprzonego autobusu.I choc moglo sie to wtedy wydawac szalone dla moich bliskich,zrobilem kurs,zdalem prawko i wyjechalem do Angli,gdzie prowadze double-deckery i przegubowce wypchane ludzmi ,jezdzac po lewej stronie drogi.Ataki paniki minely,ja zabierajac zone i corki z Polski odcialem sie od tej chorej mentalnosci i KK,chociaz polski kosciol mam doslownie za rogiem,mijam go obojetnie,moje dziewczyny w ogole nie chodza do tej Instytucji,a ja mam teraz cala biblioteczke ksiazek o podswiadomosci,samorozwoju,medytacji ,etc.+mase plyt z muza relaksacyjna,ktora zawsze gdzies siedzi w CD i leci sobie.I z kazdym dniem wdzieczny jestem (Energii Wszechswiata ? Bogu ? Otaczajacej mnie Sile mojej i innych uswiadomionych Podswiadomosci ? ) za to,ze zerwalem sie z lancucha galernika wioslujacego codziennie z tym cholernym poczuciem winy na plecach.Pozdrawiam wszystkich poszukujacych i odkrywajacych.To wspaniale wyzwalajace uczucie.:)

  3. Dzieki chłopaki, zauważylem u siebie także inny mechanizm. Mianowicie chodzi o usprawiedliwienie, wiem że w większosci za ten cały gnój w moim życiu odpowiedzialni są kosciól i rodzina, ale mimo to ich usprawiedliwiam. Nie wiem skąd to sie wzieło? Boli, jestem na to wkurwiony ale mimo to usprawiedliwiam ich bo…no i tu jakies tam powody. Poczucie winy, czuje ze to ja zawinilem, teraz chce to odkupić poprzez takie działania. Niczemu winny nie jestem, ale cała wine zrzucam na siebie…

  4. Comment * Fakt jest taki, ze osoby zawiedzione druga osoba, relacja w jaka kiedys weszli, sami pozwolili zrobic sobie „kuku”. Gdyby nie ich akceptacja i przyzwolenie, wielu nieprzyjemnych sytuacji udalo by sie uniknac. Nie kazda osoba posiadajaca nieodparty urok osobisty ma wobec nas „dobre” zamiary, czy ogolnie czyste intencje, nie kazda tez ma zamiar wyssac z nas ostatnie soki. Nalezy uwazniej weryfikowac osobe na podstawie doswiadczen z nia, czasami zamieniac rozowe okulary na przeciwsloneczne, by nie dac sie oslepic niezdrowym blaskiem. Bycie razem powinno sprawiac obojgu przyjemnosc. Bycie dla samego bycia razem. Jezeli w relacji odczuwamy dyskonfort, powinno sie nam zapalic czerwone swiatelko. Nalezy wtedy dotrzec do jego zrodla, przeanalizowac to i owo, zeby potem nie obudzic sie z reka w nocniku. Oceniajmy wiec fakty zamiast naciagonych wyobrazen o nich.

    1. ” Jezeli w relacji odczuwamy dyskonfort, powinno sie nam zapalic czerwone swiatelko. ”

      Czy miałeś kiedyś ładną dupę powiedzmy HB7 ? Początek rozwijającej się relacji to głównie przyjemność podszyta jednak strachem, możesz być gladiatorem ale i tak odczuwasz strach kto mocniej potrafi go kontrolować ten ma ten strach ściszony iż prawie go nie słyszy i tak jest najlepiej, ale on się pojawia, z powodu obawy utraty rozwijającej się relacji. Komfort i dyskomfort to nieodłączne stany kiedy samoocena nie jest odpowiednio wysoka. Może Twoje zdanie powinno brzmieć „jeżeli dyskomfort jest bardziej odczuwalny niż komfort związku”

      1. Comment * Trudno byc czlowiekiem i nie odczowac emocji, ale mozna je conajmniej zrozumiec, w jakis sposob okielznac o ile czujemy ze nam szkodza, nie sa dla nas dobre. „Kwalek dupy” ? Jak ktos skupia sie na dupie, to predzejej czy pozniej dostaje sraczki… Co w tym dziwnego? To nie o to chodzi o plec. Jak dla mnie zwiazek to rownowaga dzawnia i brania. Dla obojga ma byc satysfakcjonujacy. Nie mozna brac nie dajac nic i chciec , nic nie dajac. Jesli ktos dal wiecej i jest mu zal, zrobił to tylko z własnej woli. Co ci jest kto winien ze dostałes po pupie? Dales co masz z siebie… Chcesz to potem wypominec? Bo oczekiwalem czegos w zamian? Oczekiwania to zguba. Daje bo che. Nie chce to nie dam. Moja wola. Slabe jest zganianie swoich potyczek na druga jednostke. Przewroce sie,otrzepie i ide przed siebie :) .

  5. Nie zgodzę się co do metalu. Są tak różne odmiany i odmianki, że i przy nim można się zrelaksować. Mógłbym wypisać kilka kawałków, które doskonale rozluźniają, ale nie o to chodzi.

    Można relaksować się nawet przy Behemocie- kwestia tego jaką muzykę czujesz. Kwestia Twojego nastawienia jak i również programów w głowie.
    Przy metalu spinasz się, stajesz się nadaktywny, wzbudzany jest w Tobie niepokój- bo tak programował Cię KK.

    Artykuł świetny- brakowało mi go. Sam wyłapuję w sobie poczucie winy i dojrzewam do tego by z nim zawalczyć. Twój komentarz powyżej był tym kamyczkiem, który spowodował lawinę zrozumienia. Dziękuje :)

    P.S. Jak tylko będę miał możliwość a myślę, że do września na pewno pojawi się- odwdzięczę Ci się w sposób wymierny, choć to co przekazujesz jest bezcenne.

    1. Człowiek dostosowuje swój stan emocjonalny do muzyki. Zwykli ludzie, niezależnie od poziomu intelektualnego, odczuwają emocjonalny chaos – więc im ta muzyka się może podobać. Jednak jeśli wejdziesz w medytację, cudowny stan błogości – metal jest jak napisałem, kupą gówna. Jest tak różny od stanu błogości, że się od tego ucieka. Im ktoś bardziej wewnętrznie rozbity, tym lepiej mu „wejdzie” muzyka agresywna. Zresztą badania wykazały, że metalu słuchają ludzie najbardziej zakompleksieni – bo on im daje poczucie mocy. W medytacji masz prawdziwą moc, więc tej z metalu już nie trzeba. Np. takie wolne kawałki metallici, nieważne że są wolne – są pełne bólu i żalu.

      Więc nie jest to żadne programowanie KK – wpływ muzyki na człowieka, to siła tak stara jak ludzkość. Ostra pobudza, wolna relaksuje.

      No chyba że znasz kawałki metalowe, których ja nie znam i odprężają? Masz poczucie winy, że mi się nie odwdzięczasz? :)

      1. Racja,co do metalu.
        Muza doskonała na odwyk od KK.
        Dodaje kopa,wzmacnia bunt,podpala lont niezgody wobec systemu.
        Do pewnego momentu jest ok…potem trzeba się jej pozbyć,bo nadmiar agresji i szajby,który przekazuje,łatwo może się zamienić w kolejną pułapkę.
        To tak jak z każdą używką.
        Ta muza nie relaksuje…uwalnia nasze szaleństwo…i to czasem się nam wydaje -relaksacją. Generalnie można to napisać o każdym gatunku muzycznym,ale metal nie na darmo jest muzyką rebelii :-)
        Sprawdziłem to na sobie – myslę,że trzydzieści parę lat siedzenia w temacie,jest wystarczajacą rekomendacją 😉

  6. Ja już dawno przestałem ” walczyć o siebie” Poczucie winy i strach jest zbyt ogromne. Ileż wylałem łez, ileż trudu na marne. Jestem przegranym człowiekiem, wypadkiem przy pracy jestem, nie? Oto dowody;
    Brak celów i planów na życie
    Nie wiem nawet w którym kierunku ruszyć
    Nawet jesli rusze w jakimś wiem, że jesli Bóg sie zorientuje, rozpierdoli to w drobny mak.
    Nie moja wina że dostałem taki ” fantastyczny” zestaw przekonan od dziecka. Niestety to ja ponoszę konsekwencje, niczemu nie zawiniłem a czuje sie winny wszystkiemu. Prośby do Boga? Były, ale jak to Pan Marek tu opisał, milczy. Wniosek? Bóg mi nie pomaga bo moje nieudacznictwo to prawda. Takiego mnie stworzył i tego nic nie zmieni…Zero jakichkolwiek talentów, predyspozycji. Niestety ale mam doświadczenie żeby twierdzić że jam jest do dupy, całe moje życie to pięknie pokazało.
    Jestem przegranym człowiekiem, nie mam motywacji aby znowu coś zmieniać, taki jestem i nic temu nie pomoże. Aa Bóg nadal milczy. Potem się okaze ze Bog mowi, ale Ty go nie sluchasz, wniosek? Znowu TWOJA WINA…I karuzela się kreci

    1. Ej no nie załamuj się tak kolego :). Ja też miewam takie momenty że serio zastanawiam się który wieżowiec w pobliżu ma dogodne wejście na dach, żeby jakby co można by „to” w miarę szybko zrobić. A już po paru godzinach, zaczynam czuć się lepiej i myśleć „kuźwa co to mi po głowie chodziło”.

      Twoja rozmowa z „Bogiem” to tak naprawdę rozmowa z samym sobą. Gdy o coś prosisz, w rzeczywistości próbujesz się motywować. Gdy coś Ci nie wychodzi to nie Bóg to rozpierdala, tylko ty sam podświadomie. Wpisz wszędzie zamiast „Bóg” słowo „JA” to zobaczysz jak to w rzeczywistości wygląda. Poczytaj trochę książek o podświadomości i emocjach. Może pogadaj z Markiem na skype (mniemam że napisałeś komentarz akurat na tej stronie nie bez powodu). Może jakaś terapia? Przede wszystkim nie ruszysz z miejsca bez zmiany sposobu myślenia o sobie, przekonań z dzieciństwa itd.

      1. „Może pogadaj z Markiem na skype” – wiesz jak wygląda praca z takimi ludźmi? To wysłuchiwanie użalania się nad sobą godzinami. Po dwóch godzinach ja konałem (dosłownie), a ktoś naładowany moją energią kończył rozmowę. Gdy później nie chciałem rozmawiać, bo nie chciałem się czuć jak wyżęta szmata, albo mnie lżyli, albo jeden straszył samobójem, albo też było wzbudzanie poczucia winy i oskarżenia.

        Wszystko za darmo oczywiście – a później kombinowanie pieniędzy, żeby mieć na jedzenie czy lekarstwa jak siadało zdrowie. Ciężko zasuwałem za darmo – a ludzie mnie za to kompletnie nie szanowali, podświadomie mieli za frajera, i mieli rację.

        To właśnie tacy biedni i uciśnieni, do doskonałości doprowadzili wzbudzanie poczucia winy, a ja się na to łapałem. Ojciec na wózku, ja ciężko chory, mama przynosiła jedzenie bo ja nie mogłem wyjść z domu, samochód z biedy sprzedałem, chociaż nie mogłem bez niego funkcjonować, a ja zamiast pomóc rodzicom i godnie żyć, wysłuchiwałem ludzkich problemów za darmo. Płaciłem za to czasem, zdrowiem, energią – a oni nie chcieli płacić niczym.

        Teraz się nauczyłem, że jak biorę pieniądze (nie od wszystkich), to jedni pobluzgają że się skurwiłem i sprzedałem, ale ogólnie ludzie mają do mnie szacunek. Nawet na pytania na meila nie odpowiadam, jeśli ktoś nie zapłaci, albo nie zaproponuje jakiejś odpłaty w czymkolwiek.

        Dzięki temu mam trzy serwisy bez reklam jakiegoś szmelcu, i mogę pomagać dużej liczbie osób. Stać mnie na to i mam na to energię. Gdybym pomagał, nie miałbym nic, byłbym wrakiem na którego pokrzykują ofiary życiowe.

        Dlatego Marek na skype już nie będzie pomagać, napomagał się już wystarczająco :)

        1. Marek, doskonale Ciebie rozumiem. Żadnych terapii i skypów aby sie wysrać w rekaw. Opisałem tylko jak tu u mnie działa. Sam sobie musze z tym poradzić bo inaczej nie zdobede doswiadczenia i sie nie naucze.
          Wiem, ale poczucie winy rozlewa sie na cale zycie, dlatego wyjechalem do innego miasta. Tu przynajmiej mam spokoj. Natomiast z rodzina dostawalem drgawek wewnetrznych…

          1. Podoba mi się Twoja postawa, piszesz jak facet. Co do cierpień i emocjonalnych wyładowań, to czy zdajesz sobie sprawę, że to nie Ty cierpisz, a Twoja podświadomość? Ty to tylko odbierasz. Nie Ty jesteś frajerem i przegrańcem, tylko Twoja podświadomość tak sobie uroiła. Kumasz to, czy nie?

          2. Kumam. Że to podswiadomośc. Wiem ze poczucie winy jest ogromne, ale dzis cos zrozumialem; uświadomilem sovie skad sie bierze to poczucie winy. Czuje sie winny wtedy kiedy nie robie tego co rzekomo wymaga odemnie Bog badz rodzice, wtedy uwazam ze jak bede to robil to zasluże na ich miłosc, a skoro mi to nie wychodzi to znaczy ze jest ze mna cos nie tak, w zwiazku z tym czuje wstyd i poczucie winy za siebie ze taki jestem i nie umiem sobie zasluzyc. To wyimaginowane mechanizmynz dziecinstwa, przeciez jestem tu sam tak? A slowa rodzicow i koscielny bełkot jest ze mna…

          3. Też miałem kiedyś bardzo podobne odczucia – rozpacz, żal i niemoc w jednym. Z mojego punktu widzenia, jesteś już blisko uwolnienia siebie samego. Sam fakt że widzisz problem, działa jak cel w którego stronę podążasz. Po drodze są burze, grady i pioruny, ale musisz mieć wiarę, że jeśli popracujesz nad sobą, cierpliwie odpowiesz sobie na własne pytania i poszukasz rozwiązań, w końcu przebrniesz przez te nawałnice. Pamiętaj że za czarnymi chmurami świeci słońce. Tylko od Ciebie zależy jak prędko uda Ci się je zobaczyć. Uwierz że masz wystarczająco dużo siły by uzdrowić samego siebie i odzyskać wiarę że zasługujesz na szczęście. To jest możliwe, ludzie podnoszą się z dużo gorszych rzeczy. I każdy ma jakiś dar. Odkryj co daje Ci radość i pracuj nad tym.

          4. szukający: „..Po drodze są burze, grady i pioruny, ale musisz mieć wiarę, że jeśli popracujesz nad sobą, cierpliwie odpowiesz sobie na własne pytania i poszukasz rozwiązań, w końcu przebrniesz przez te nawałnice. Pamiętaj że za czarnymi chmurami świeci słońce”
            To jest bardzo ważne. Ludzie mają głębokie przekonanie, że za murami w których siedzą z oprawcą jest okropny muł bez powietrza do życia. Jest im jednak tak źle, że mimo tego przekonania chcą tam uciec. Cokolwiek oby nie to co jest tu. Wspaniałe zabezpieczenie, bo nawet jeśli nieliczni się tam dostaną to ich silna wiara w nieprzyjazność tego co jest na zewnątrz może spowodować, że poczują duszność (wiara sprawia, że nawet morze się rozstępuje). A taki duszący się uciekinier jest jeszcze większą radością dla oprawcy niż pokorny niewolnik.

          5. Twoja podświadomość (3, 4 letnie dziecko) uwierzyła, że jest za coś winna. Generuje więc okropne emocje, a mózg produkuje hormony stresu. Ja w takim koszmarze żyłem latami, ale im bardziej się obserwowałem, tym mocniej odczuwałem że te emocje nie są moje – one są cudze.

            Co więcej – koncentrowanie się na nich bardzo pogarsza zdrowie, życie i jeśli w to wierzysz, przyszłą karmę. Powiesisz się? I tak będzie do „odbekania”. Nie ma ucieczki innej, niż rozwój osobisty – jeśli będziesz ciągle udzielał swojej uwagi tym emocjom i myślom, cierpienie stanie się straszne – w międzyczasie zdarzą się nieprzyjemne zdarzenia, pobicia, kradzieże, kalectwo – podświadomość je zrealizuje na pewno, nie wiemy jednak w jaki sposób.

            I jeśli teraz czujesz że nie masz motywacji, to wyobraź sobie że Cię katują w kilku, albo i gorzej – zdarza się, naprawdę. I wtedy zapewniam Cię, cierpienie będzie tak straszne, że motywację znajdziesz. Po prostu rób ćwiczenia na samoocenę cały czas. Jeśli nie masz sił, wyobraź sobie jak Ci robią krzywdę i wstawiają film na neta.

            Ja Cię nie straszę – ale takie są fakty. Podświadomość zawsze realizuje takie emocje. A więc poczucie winy i niechęć do siebie, zwiększy mocno w jakiś sposób. Może dasz się dziecinnie oszukać, może Cię wkręcą w jakiś przekręt, a może siądzie zdrowie i w szpitalu Ci krzywdę zrobią.

            Nie ma od tego ucieczki. Albo rozwój, albo coraz większe cierpienie. Weź się za siebie, bo w otoczeniu jest wielu, co chętnie by się nad kimś pastwiło – jak się Twoja i ich podświadomość dogada, to pozamiatane.

        2. Miałem właśnie na myśli rozmowę po uiszczeniu opłaty w ramach coachingu, zgodnie z zasadami, które określasz na stronie 😉

    2. Ja wiele razy prosiłem Boga o pomoc, i nic – a inni mówili czy pisali, że pewnie jej nie widzę. Nie ma chyba nic bardziej frustrującego. Później zrozumiałem, że Boga jako osoby nie ma, bo to jest istota nie do pojęcia – ale na ziemi istnieją pewne prawa, które chociażby opisał Jezus – wiara, wybaczenie.

      To co napisałeś, brzmi jak z taśmy magnetofonowej – wypisałeś ile masz wad, a Twoja podświadomości to realizuje w życiu. Trzeba zmienić ten wewnętrzny głos na taki, który chwali, docenia i podziwia. Wtedy za jakiś czas, życie pokaże ten wewnętrzny monolog w formie zdarzeń. Żaden Bóg nie pomoże, żadna prośby, błagania – to strategie dziecka wobec rodzica, działały w pewnym okresie życia, ale później są jak sam zapewne widzisz, żałosne.

      Ludzie mocno obciążeni, mają potężny potencjał. Obciążenie jest po to, by wyćwiczyć człowieka do wyższych celów – i tak na to trzeba spojrzeć. A na teraz pomyśl, że miliony ludzi w Afryce nie ma co jeść, chodzą po nich robaki. Są kalecy bez kończyn, gwałceni i katowani, codziennie ludzie są zarzynani i konają w wypadkach – naprawdę masz tak źle? Nie. To tylko Twoja interpretacja.

      Twoje narzekanie jest strategią, którą chcesz coś uzyskać. Litością można coś ugrać, ale zawsze traci się wolność i szacunek do siebie. Nie czekaj na Boga, tylko sam zacznij zmianę, opisuję to wszystko w książce „Stosunkowo dobry”.

  7. „To ty ukrzyżowałeś Jezusa” takie napisy zwykłem widzieć w okresie Wielkanocy kiedy jeszcze uczęszczałem na msze. Ale parafrazując Marię Czubaszek, od ładnych paru lat dzięki Bogu jestem ateistą :)

    1. Poszukałem w sieci, oto co znalazłem:

      Katechizm Kościoła Katolickiego:

      Wszyscy grzesznicy byli sprawcami męki Chrystusa

      598 Kościół w nauczaniu swojej wiary i w świadectwie swoich świętych nigdy nie zapomniał, „że to właśnie grzesznicy byli sprawcami i jakby narzędziami wszystkich mąk, które wycierpiał Boski Odkupiciel” 393. Uwzględniając fakt, że nasze grzechy dotykają samego Chrystusa 394 , Kościół nie waha się przypisać chrześcijanom największej odpowiedzialności za mękę Jezusa, którą zbyt często obciążali jedynie Żydów:

      Musimy uznać za winnych tej strasznej nieprawości tych, którzy nadal popadają w grzechy. To nasze przestępstwa sprowadziły na Pana naszego Jezusa Chrystusa mękę krzyża; z pewnością więc ci, którzy pogrążają się w nieładzie moralnym i złu, „krzyżują… w sobie Syna Bożego i wystawiają Go na pośmiewisko” (Hbr 6, 6). Trzeba uznać, że nasza wina jest w tym przypadku większa niż Żydów. Oni bowiem, według świadectwa Apostoła, „nie ukrzyżowaliby Pana chwały” (1 Kor 2, 8), gdyby Go poznali. My przeciwnie, wyznajemy, że Go znamy. Gdy więc zapieramy się Go przez nasze uczynki, podnosimy na Niego w jakiś sposób nasze zbrodnicze ręce 395 .

      To nie złe duchy ukrzyżowały Go, lecz to ty wraz z nimi Go ukrzyżowałeś i krzyżujesz nadal przez upodobanie w wadach i grzechach 396 .

      1. I o to chodzi, każdy grzesznik jest winien… nie, nawet sam ukrzyżował Syna Bożego. Z tymże grzesznikiem jest każdy, nawet z samego faktu że się urodził, bo „grzech pierworodny” .

  8. Pytanie czemu trafiam na zdziry zawiera odpowiedź samą w sobie. Bo tak zdecydowała kobieta. Przy jednym będzie grała świętą, cnotke, a przy drugim wampa i będziesz mógł z nią wyprawiać cuda czy to w łóżku czy życiu. To jedna i ta sama osoba, ale inaczej traktuje ciebie.

    Tak samo jakby pytać czemu kobieta ma piersi. Tu ustępstw nie ma. Są większe, mniejsze, ale są. Zdzira to stan umysłu kierowany do kogoś do kogo chciała być zdzirą.

    1. Tytuł był tylko zanęta, robaczkiem na haczyku – by zachęcić do czytania, było nie było, dość skomplikowanego tekstu.

  9. A czy to dobry pomysł, by odkręcać to co zrobili księża w czasie mszy? Tam gdzie są słowa upadlające, mówić, że się kochamy, albo o miłości Boga? Ostatnio byłem na mszy to starałem się jak najbardziej utrzymać świadomość i akurat zapomniałem się na słowach: „Panie, nie jestem godzien…” – w połowie zacząłem mówić po swojemu, i poczułem się chwilowo lepiej.

    Ogólnie to rzygać mi się chce KK, rodziną i tą ojczyźnianą otoczką, polactwem i jego zwyczajami, które na siłę chcą przekazać innym. Za 2,5 miesiąca wyjeżdżam, (i będę szalał :D) i będę mógł żyć inaczej, ale jeśli będę miał dalej to co wytwarza poczucie winy, smutek itd. w podświadomości, to możliwe, że w tym nowym miejscu znowu stworzę coś na podobieństwo dawnego „życia osobistego”.

    Oprócz tego co mi wtłoczył Kościół, to jeszcze mama mi od zawsze mówiła, że w życiu zawsze jest pod górkę.. i też ciągle natrafiam na problemy w najprostszych sytuacjach.

    Mówię sobie przed lustrem to co polecałeś kiedyś, relaksację, ćwiczenia bym czuł się ze sobą jak najlepiej, mówienie sobie pozytywnych afirmacji, biegam, słucham po 15 minut dzienne ciężkiej muzyki by się uodpornić na „wampirów” emocjonalnych (a właściwie słuchałem, bo nie mogę połączyć swoich słuchawek za 300 zł z żadnym swoim urządzeniem, oprogramowanie bluetooth z kompa i komórki zniknęło, płytki z systemem nie ma w domu :> (zawsze pod górkę…))

    1. Kiedyś tak próbowałem – np. chodziłem po pokoju, mówiąc „moje szczęście, moja radość, moja wielka, wielka radość”, oraz „Panie, jestem Ciebie godzien, dziękuję za uzdrowienie duszy mojej” – i te afirmacje były ok, ale w kościele tego stanu umysłu nie utrzymasz. Dlaczego, opisuje DEIR – to już jakby poważna ezoteryka, albo mówiąc psychologicznie, psychologia tłumu. Ja bym kościoła na takim etapie unikał, by nie wzmacniać programu – ostatnio relaksowałem się w ogrodzie tydzień temu, i były dzwony kościelne. Ze zgrozą zauważyłem, że zaczyna drętwieć mi lekko ciało, czyli mózg przełączył się na stan alfa, odprężenia – by sugestie o winie i niegodności mocno i szybko wchodziły do podświadomości. Tak potężna jest siła nawyku, a przecież do kościoła nie chodzę kilkanaście lat.

      Na szczęście obserwowałem ten proces, jestem czujny, więc mogłem go zatrzymać. Ja do kościoła mogę iść, ale jak jest pusty, często są ładne. Ogólnie nie można się na nich obrażać, broń Boże czuć negatywne emocje. Tak naprawdę ten system nie jest moim zdaniem ludzkiego pochodzenia, i na każdym etapie władzy w kościele, są zmanipulowani jego funkcjonariusze. Ksiądz przecież przechodzi w seminarium niezwykle mocne pranie mózgu, więc nie ma co go winić. Z czasem przychodzi zrozumienie, wybaczenie, co daje dużą ulgę w życiu. Walka nie ma najmniejszego sensu – liczy się wiedza.

      Nawet ostatnio witałem się z księdzem, bardzo inteligentny facet, czytał moją książkę (SD) i bardzo ją chwalił. jednak rozmawiać bym z nim nie mógł o sprawach wiary – za mocno jesteśmy zabetonowani w swoich stanowiskach.

      Poczucie winy idzie z Tobą gdziekolwiek byś się nie udał. Niemniej liczy się też otoczenie, środowisko – jeśli jest „lżejsze”, będzie Ci dużo lżej. Niemniej swoją pracę wykonać będziesz musiał.

      Metalu słuchaj tylko wtedy, gdy odczuwasz silną presję – ogólnie lepiej za długo go nie słuchać. Sam lubiłem i lubię metal, ale w stanie medytacji, ukojenia, najlepsze kawałki metalowe wydają się być kupą gówna. chaos przyciąga chaos, a błogość delikatność. Za to wchodzi muzyka delikatna, np. Celine Dion wspaniale koi duszę.

      Co do KK, rozmawiaj ze swoją podświadomością, duszą – usiądź sobie wygodnie, puść miłą muzykę i wytłumacz im na głos, że całe poczucie winy nie jest Twoje, tylko ta organizacja tak zrobiła, żeby mieć władzę nad wami. Taka planeta, takie zasady gry, więc nie ma się co obrażać, tylko można te uczucia i nawyki zamienić na miłość i zaufanie do siebie samego. Zrozumienie mechanizmu ma wielką moc – pytanie tylko, jak głęboko uświadamiasz sobie temat, bo to z wiekiem się powiększa i pogłębia, a wtedy jest dużo łatwiej.

Dodaj komentarz