Kobiety słabych nie szanują

Każdy lubi dostać coś za darmo – ale nigdy tego nie szanuje. Własnoręcznie zrobiona drobnostka daje więcej satysfakcji, niż dużo droższy przedmiot dany nam za darmo. W efekcie jest dla nas osobiście dużo droższy – ponieważ patrząc na niego, trzymając go w dłoni, odczuwamy przyjemność. Im więcej pracy i serca włożyliśmy w dany produkt, tym bardziej cenny dla nas się staje.

Darmocha szybko nudzi

Dokładnie tak samo jest z Paniami, oraz nadskakującymi im mężczyznami. Kupują drinki, głośno śmieją z ich kawałów, nawet gdy nie są śmieszne, oraz nie reagują gdy są obiektem kpin albo brzydkiego zachowania, tzw. shit testów. Dlaczego tak robią? Bo chcą w tych Paniach złożyć kapitał początkowy, że się tak zagadkowo wyrażę.

­
A dlaczego im się to nie uda? Ponieważ coś uzyskane w wyniku naszej pracy, wysiłku, jest dla nas dużo cenniejsze, niż coś uzyskane za darmo – bo to nudzi, nie wiąże się z naprawdę silnymi emocjami, wysiłkiem, nie jest więc cenne.

Trudno lubić desperata

Dlatego zwykły, typowy Kowalski się wykosztowuje finansowo i emocjonalnie, a zawodowiec kreuje sytuację, w której pozwala o siebie powalczyć. Typowy, banalny do bólu Kowalski prezentuje się jako ktoś bezwartościowy – ktoś, kto żeby mieć kobietę musi się upodlić, zapłacić. Trudno lubić taką osobę, nie mówiąc o szacunku – można ją co najwyżej wykorzystać, co Kowalski przedstawi jako życiowy sukces.

­
Zawodowiec prezentuje się jako skarb, który można zdobyć. Za przekonaniem o sobie jako wartościowym i cennym, idzie odpowiednie zachowanie. Taki człowiek nie będzie rechotał ze spalonego żartu, ani uśmiechał gdy kobieta zacznie z niego drwić. Nie będzie też stawiał drinków, jeśli księżniczka tylko czeka aby ją ktoś zabawił; postawi drinka tylko wtedy, gdy kobieta go czymś zainteresuje. Nie wystarczy zgrabny tyłek, ani ponętne piersi – trzeba mu zaoferować coś więcej. Kobiety taką postawę czują NATYCHMIAST. Życzliwy dystans, duże wymagania, świadomość swej wartości – to uderza w kobiecy ośrodek przyjemności w mózgu mocniej, niż hiszpańska mucha. Pojawia się chęć walki, ambicja (co, ja go nie owinę wokół palca?), energetyzujące poczucie wyzwania.

Przekonania tworzą frajera i mistrza

Zawodowca od frajera różni tylko jedna sprawa – przekonanie o sobie. Za nim idzie mowa ciała, zapach, ton głosu, mimika twarzy… po prostu wszystko. Jest sporo wysokich, wysportowanych facetów, którzy nie mają kobiet. Zwracają na siebie uwagę, ale to nie wystarczy na długo. Jest też dużo niskich gości, którzy mają towary z górnej półki. To nie przypadek ani kupa kasy. To przekonanie o sobie samym, zwane samooceną – którą można sobie obniżać (robią to ludzie na całym świecie codziennie, dowalajac sobie w myślach, słowach i czynach), albo podwyższać (co robi bardzo mało osób, gdyż jest to proces niekiedy bardzo bolesny). Ludzie którzy ciężko pracują powtarzając np. przy lustrze „Ja Rysiek kocham i szanuję siebie”, nie wciskają sobie kitu, jak twierdzą zazdrośni „znawcy życia”, tylko zmieniają program na korzystniejszy dla siebie.

­
Obecny program „jestem winny, zły, brzydki, jestem nieudacznikiem” – nie jest ich, został im narzucony przez kościół, reklamy, ciągłe porównywanie się do miliarderów i celebrytów. To cudzy program a nie żadna obiektywna prawda o sobie. Gdyby niski wzrost automatycznie oznaczał nędzę i upadek, wielu niskich ludzi sukcesu i aktorów nawet by nie próbowało odnieść sukcesu – bo i po co? Skoro jednak próbowali, nie wierzyli jak większość ludzi w ten program. Otoczenie im wmawiało że nie mają szans, ale oni wiedzieli swoje. I gdy odnieśli sukces, otoczenie zazdrości i racjonalizuje, wymyślając najdziwniejsze teorie – a także potępiając i bluzgając, co wypływa z zazdrości i frustracji. Oni też by tak chcieli, ale nie mogą – ugrzęźli w negatywnym myśleniu, a ono silną ręką trzyma ich w błocku. Jak się nie udało do błocka ściągnąć innego, trzeba go zelżyć i nawymyślać czegoś na jego temat, by nie poczuć się oszukanym, nieudacznikiem. Taki człowiek musi „hejtować”, nie ma innego wyjścia – broni się w ten sposób przed utratą sensu życia, ujrzeniem siebie jako okłamanego przez innych, cwańszych, czyli jest w slangu ulicznym frajerem. A który „znawca życia”, rozkoszujący się dawaniem rad, przyjmie do wiadomości coś takiego? Żaden.

Wygrał, bo nie wierzył w bajeczki

Czarno na białym widać, że ludzie którzy się przebili, nie mogli wierzyć w to, co reszta stada baranów. Dlatego odnieśli sukces – i dlatego barany wzorują się na nich, a nie oni na baranach. Widać różnicę? Baran żałośnie i złośliwie beczy, ale to nie zmieni jego okropnej sytuacji.

­
Programy w podświadomości zmienia się tak samo, jak programy w komputerze – tylko znacznie dłużej to trwa. Po prostu trzeba je wymienić, bez dorabiania do tego ideologii. Program „jestem nieudacznikiem” sprawi że będziesz poruszał się, wyglądał, pachniał i zachowywał jak życiowy przegryw, zero. I ludzie odczuwając to, odpowiednio zareagują. Jeden zignoruje, drugi wyszydzi, trzeci mocno pobije. Z takim przekonaniem nie osiągniesz nic – nie poznasz ładnych dziewczyn, nie dostaniesz dobrej pracy, obniży się Twoja siła fizyczna (!), koncentracja, inteligencja, nie mówiąc o motywacji i chęci do życia – będziesz działał na kilka procent swojego potencjału. Wyobrażasz sobie boksera wchodzącego na ring, który powtarza sobie „nie uda mi się, nic nie osiągnę, jestem zerem”? Wiadomo że nie ma szans, i jest to oczywista oczywistość. A przecież ludzie tak właśnie wchodzą do ringu życia – to jak mają wygrać? Wygrywają ci, którzy nie wierzą w serwowane im przez społeczeństwo bajeczki o sukcesie i szczęściu.

Jak ludzie ucinają sobie skrzydła

Ma to sens? Żadnego. Po co obniżać swoje możliwości? Żeby stać się workiem do tłuczenia dla zadowolonego otoczenia? To tak jakby w nowoczesny komputer, wprowadzić system operacyjny sprzed trzydziestu lat – ograniczysz w ten sposób jego możliwości. Czy to jest w Twoim interesie? Nie. A w czyim? Otoczenia – ludzie kochają słabszych i głupszych, bo wtedy się lepiej przy nich czują. Mogą Cię zbesztać, pouczać, od czasu do czasu dać w pysk… bo słabemu można, a silnemu nie bardzo. Słaby człowiek to mięso armatnie dla państwa, potulna, tępa owieczka dla religii, napalony konsument na produkty dla koncernów.

­
Gdy zmienisz ten program w sobie, ludzie także odpowiednio zareagują – pozytywnie. Jak działa podświadomość, bardzo dokładnie opisuję w książce „Stosunkowo dobry”. Punkt po punkcie wypisałem, jakie masz potężne możliwości, oraz jak możesz z nich skorzystać. Masz w sobie bombę atomową, ale nikt nie nauczył Cię korzystania z jej mocy. Zadowalasz się ochłapami, bajeczkami dla naiwniaków jak to o sukcesie decyduje ciężka harówka, a wygrywają tylko ci z układami. Żeby skorzystać z własnej mocy, trzeba wysprzątać stajnię Augiasza z wszystkich przekonań, które żerują na Tobie i Twoim życiu; wszystko trzeba wywalić, a „zainstalować” miłość i szacunek do siebie, zdrową wiarę w swoje olbrzymie możliwości – co nie jest pychą i narcyzmem jak ostrzegają przerażone utratą kolejnego barana „autorytety”, a prawdziwym spełnieniem i szczęściem dla Ciebie, i dla otoczenia.

Morał? Oczywiście.

Jesteśmy tacy, jakie są nasze przekonania o sobie i o świecie – a je można zmieniać. Zmienisz je Ty sam, albo zmienią Ci propagandą religijną, państwową albo reklamami, czyli propagandą koncernów. W każdej z tych opcji masz się czuć gorszy, by więcej kupować produktów; Od religii musisz kupić poczucie bezpieczeństwa pośmiertnego, od państwa poczucie bycia patriotą, a od koncernów masę niepotrzebnego szmelcu. Zmień swoje myślenie, a zmieni się Twoja motywacja, energia, mowa ciała, zapach, będziesz wypatrywać okazji do sukcesu, zamiast sytuacji Ci grożących. Dopiero wtedy możesz w życiu próbować coś osiągnąć – nigdy wcześniej.

 

 

www.braciasamcy.pl  zapraszam na moje forum. Paniom wstęp wzbroniony!

——————–

Setki moich felietonów KLIK

Zapraszam do kupna moich e książek „Stosunkowo dobry”, oraz „Wyprawa po samcze runo” w E wersji, KLIK albo papierowej KLIK.  Bardzo jestem wdzięczny wszystkim tym, którzy poczuwają się do dbania o cały ten interes i go finansują KLIK, także poprzez PayPal, mój meil to coztymikobietami@onet.pl

29 thoughts on “Kobiety słabych nie szanują

  1. Przesłania Marka nie zrozumieją wszyscy. Niektórzy mniej lub bardziej, inni wcale po czym skrytykują i zamkną się na tą wiedzę.
    Aldous Huxley w pewnej krótkiej książeczce opisuje, że każdy człowiek ma zawór bezpieczeństwa w mózgu.
    Zawór filtruje to co jest nam niepotrzebne do przetrwania.
    Dlatego pszczoły nie widzą wszystkich kolorów a typowy Bogdan nie rozumie rozwoju duchowego (w przeciwieństwie do posiadania passata TDI).

    Książka dotyczyła pewnego rodzaju kaktusa który obniża dopływ glukozy do filtra.
    Dopływają do nas nowe, ciekawsze informacje o otaczającym świecie a przestajemy skupiać najwięcej uwagi na czasie, odległości, wadze.

  2. My mamy zaprogramowane w umysłach, że gdy siebie szanujemy, podziwiamy i kochamy, to jest jakiś egoizm, samolubstwo. A tak nie jest. Zmieńmy ten program, który mocno wbito w naszą świadomość poprzez wychowanie, edukację, indoktrynację religijną, a wejdziemy na drogę prowadzącą do szczęścia. Nie oglądajmy się na innych, róbmy to co intuicyjnie odczuwamy. Powodzenie u kobiet będzie tylko jednym z przejawów naszych sukcesów. Aby żyć godnie, musimy to zrobić, nie ma innego wyjścia.

    1. Dokładnie – zmiana siebie żeby poruchać, to bardzo zła intencja. Zmieniamy się dla siebie, bo tylko na siebie mamy wpływ. Innych możemy jedynie inspirować, ale trzeba mieć czym.

  3. To są oczywiste rzeczy. Ponawiam pytani sprzed miesięcy. I co z tego? Jak już zmienisz podejście i zaczniesz rżnąć dwudziestolatki na tony to okaże się, że wszystkie te metody, haczyki, fortele owszem działają ale prowadzą nas do czarnej dupy. Może nie powinienem tego pisać TU akurat bo Marka czyta wielu ludzi będących na zerowym poziomie wiedzy o większości kobiet ale dziś jako ten co już „szedł tędy” mówię Wam – to nie jest właściwa ścieżka.

    1. To nie jest właściwa ścieżka, ponieważ mocno na niej „oberwałeś” czy po prostu ta ścieżka nie prowadzi do miłości?

      1. Ta ścieżka prowadzi do nikąd. Przestajesz być sobą a zaczynasz grać po to by coś osiągnąć. Kiedy teoretycznie coś osiągniesz najczęściej zaczynasz być sobą i tracisz to o co walczyłeś. Na wielu ścieżkach mocno oberwałem bo na tym polega życie. „Gra” jest sprzeczna z naturą ludzką a tożsama z psychopatią. Jeśli nie jesteś psychopatą to wcześniej czy później zmęczysz się grą. Jest jeszcze opcja ciągłej dywersyfikacji i utrzymywania wielu kobiet w orbicie zainteresowań. To też prowadzi na ślepy tor. Ja ciągle szukam…

        1. A czego Ty się Rysiek „tam” spodziewałeś? Fajerwerków? Prawdopodobnie dodatkowo włącza Ci się program obronny, moralniak spychający z powrotem do szeregu. Ułożywszy się sam ze sobą nie rozglądałbyś się tam nerwowo za nie wiadomo czym tylko cieszył błogą obecnością… tak mi się wydaje.

        2. Oczywiście że długo nie można udawać – dlatego zamiast udawać, trzeba pokochać siebie, zmienić samoocenę, poczuć ze sobą dobrze i miło, a wtedy stajemy się niezależni od kobiety. Ot i cała tajemnica. Odejdzie to trudno, ale przeważnie nie odchodzi się od kogoś, kto emanuje ciepłem, zadowoleniem i brakiem osądzania i oceniania.

        3. Chciałem o tym wspomnieć. Zaczynamy tworzyć wybujałą opinię o sobie, zachowywać się tak jakbyśmy byli maczo chociaż prawdziwa pewność siebie, taka sam przed sobą upada, bo zdajesz sobie sprawę, że to wszystko to iluzja. Na pewno warto pracować nad samooceną ale realnie, znając swoje możliwości.

  4. w końcu coś dobrego napisałeś, aczkolwiek łatwo się można zachłysnąć i z uporem maniaka powtarzać sobie „jestem zajebisty, mogę wszystko”, a to też jest droga na manowce

    1. Akurat tępe powtarzanie nic nie da, ale pomijając to, faktycznie można się pogubić i zachłysnąć tym ogromnym potencjałem, który daje ta droga. Otrzymujemy potężny nadmiar z którym do tej pory nie mieliśmy do czynienia i faktycznie można poczuć się zdezorientowanym, pogubionym, niczym biedak który trafił szóstkę w lotka.

    2. W końcu? Marka czytam od kilku miesięcy i nie widziałem chociaż jednego słabego tekstu. Z każdego można coś wartościowego wynieść.

    3. „Jestem zajebisty”, oznacza jednak jakieś porównanie do tych, co zajebiści nie są – czyli są lamusami, mówiąc młodzieżowo. A „Kocham i szanuję siebie” to żadne porównania, żadne wzrastanie na nieszczęściu innych. To słowa klucze, których JEDYNYM zadaniem jest wywołać stan harmonii i czułości na myśl o sobie samym. I o ten stan emocjonalny chodzi, o nic więcej – nie da się tego przegapić, jest Ci po prostu dobrze ze sobą.

      Spójrz jak działa Twój umysł. Najpierw przekręciłeś, zmanipulowałeś co napisałem – bo ja nigdzie nie piszę o powtarzaniu sobie o zajebistości, a później skrytykowałeś własną projekcję. Jeśli nie okiełznasz umysłu, to wszystko Ci tak przekręci, że i owszem, wyjdzie Ci że Ty jedyny jesteś spoko, a reszta nic nie kuma czy jest zła… tylko co z tego, skoro będziesz cierpiał?

  5. Przez ostatni miesiąc poznałem wgrany i wmówiony sobie program tzw. ofiary życiowej i nieudacznika – głupka, debila etc. Ludzie widząc ofiarę wysrywają się na nią, przenosząc swoją złość i frusrację życiową. Wszystko idzie po łańcuszku…Nawet w oczach rodziców widziałem pogardę i wstyd za swojego syna – „no bo ludzie tak powiedzieli”, więc mają rację…tak to wyglądało… Przeżyłem to tylko dzięki miłości do własnej osoby, dzięki MARKOWI…jego felietonom, Braciomsamcom.pl i książce Stosunkowo dobry… A zaczęło się od niby zwykłego rozstania z kobietą… Przede wszystkim MIŁOŚĆ do własnej osoby Panowie – nieważne jak wyglądacie i co robicie…Kochajcie Siebie…

  6. „co robi bardzo mało osób, gdyż jest to proces niekiedy bardzo bolesny”
    Twoje nagranie z Wrzuty o afirmacjach mnie przekonało, to kupiłem elegancki zeszyt za 7 zł, długopis za 13 zł ale też piękny w prostocie(bardzo oszczędzam, więc odczułem ten zakup :)), piszę wskazane przez ciebie afirmacje 3 razy dziennie po 10 minut, włączam muzykę klasyczną i piszę. Czy nie powinienem czegoś odczuwać w trakcie pisania afirmacji? Bo dzisiaj już 8 dzień, jedyne co się szczególnego stało to to, że wykorzystałem naprawdę świetną okazję na wyprowadzkę z domu, ale na miejscu nieźle „oberwałem”. I w czasie pisania przychodzą do mnie różne negatywne myśli o przeszłości, ale to nic nowego ; p.
    Gdy jestem sam, to pracuję też z lustrem, ale jest to ciężkie by mówić sobie takie słowa („Akceptuję aktualny wzorzec…” „Ja, Damian, kocham…”). Od razu odczuwam złe emocje, patrzę i myślę, czy to mam być niby ja, jak ja wyglądam itp.

    1. W kwestii złych emocji i myśli wydaje mi się że chodzi o to że Twoja podświadomość po prostu daje tobie wzorzec który posiada. Reakcja na ten przeciwstawny który wysyłasz, najzwyczajniej w świecie kasujesz stary program i zastępujesz go nowym :D.

    2. A i coś co dowiedziałem się niedawno :v Jak masz przy afirmowaniu negatywne myśli to najlepiej je zapisać i dołączyć inną afirmację która zastąpi tamten program.
      Np. pojawia się myśl że jesteś głupi/brzydki to zajmujesz się tamtymi programami.

      1. Wczoraj źle policzyłem dni, był 7 dzień – wieczorem byłem sam w pokoju i ucieszyłem się, że ja w nim jestem, ucieszyłem się sobą, uczucie było słabe, ale ciągłe, ale po prawie 10 minutach się skończyło. Nawet jeżeli na początek uczucie jest słabe, to chciałbym by było cały czas.
        Dzięki, najpierw przebrnę przez 3 tygodnie pisania tych dwóch afirmacji, potem mogę spisywać inne.

Dodaj komentarz